poniedziałek, 9 listopada 2015

Weekend listopadowy - Berlin za dnia

Z rana wita nas piękne słoneczko i prawie bezchmurne niebo:) Potsdamer Platz z hotelowego okna jak na dłoni.
Ruszamy zaraz po śniadanku w zaplanowaną trasę.  Dziś klasyczne i strategiczne punkty na naszej trasie. Zaczynamy od jednego z najbardziej znanych przejść granicznych między NRD a Berlinem Zachodnim w okresie zimnej wojny - Checkpoint Charlie.


Tu to miały miejsce spektakularne ucieczki do lepszego świata. Przejście było przeznaczone tylko dla cudzoziemców (turystów i personelu dyplomatycznego) i działało do czerwca 1990r.




W miejscu Checkpoint Charlie stoi dziś symboliczna budka imitująca dawne przejście, Miejsce jest niemałą atrakcją turystyczną, a z przystojniakami w mundurach można sobie zrobić pamiątkowe zdjęcia za 2 euro.
Skręcamy w Niederkirchnerstrasse, gdzie chcemy zobaczyć jeden z dłuższych fragmentów muru, który do dziś zachował się w oryginalne.
Chwilę potem zwracam uwagę na brukowaną kostkę o której pisałam wczoraj - w miejscu gdzie stał mur, przez cały Berlin została wytyczona brukowana ścieżka.

Jest też mapa z podziałem na strefy okupacyjne.
J
Idziemy dalej wzdłuż Niederkirchnerstrasse, gdzie do dziś zachował się jeden z dłuższych fragmentów oryginalnego muru.

Mur robi przerażające wrażenie. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co czuli ludzie, mieszkający pod jednym niebem, ale w jakże różnych światach.

Ponownie zaglądamy na Potsdamer Platz - tak wygląda za dnia

i skręcamy do Sony Center


Jest to kompleks budynków wykonanych przez firmę Sony, w których znajdują się restauracje, butiki, centra konferencyjne, biura, kina.



W nocy dach centrum mieni się różnymi kolorami i widzimy go z okien hotelu

Wychodząc z Sony Center widzimy w oddali nasz punkt docelowy - Wieżę telewizyjną z punktem widokowym na Alexanderplatz.

Póki co, kierujemy się w stronę najbardziej znanej budowli Berlina Bramy Brandenburskiej, ale zanim tam dojdziemy mijamy nietypowy Pomnik Pomordowanych Żydów Europy. Holocaust Judio. Wczoraj widzieliśmy go nocą, a dziś możemy podziwiać w świetle słońca.


W sumie  ustawiono 2 711 szarych, betonowych bloków o różnej wysokości od 20 cm do prawie 5 metrów.
W podziemnej części działa Centrum Informacji, przedstawiające historię holokaustu.
Kilka kroków od pomnika widać Bramę i niemiecki parlament,
ale my mimo planów skręcamy w Hannah-Arendt-Straße i dalej Franzosische Straße dochodzimy do najpiękniejszego placu w Berlinie - Gendarmenpmarkt.














Pośrodku placu stoi Dom Koncertowy (Konzerthaus) wybudowany w latach 1800-1802. Po zniszczeniach II Wojny Światowej budynek został wiernie odbudowany.

Stojąc przodem do Domu Koncertowego po prawej mamy Katedrę Francuską (Französische Friedrichstadtkirche) zbudowaną w latach 1701–1705

a po lewej Katedrę Niemiecką (Deutscher Dom) zbudowaną W latach 1701-1708.













Oba budynki uległy zniszczeniu podczas II Wojny Światowej i oba zaczęto odrestaurowywać, wiele, wiele lat po wojnie. 
Po małym piwku ruszamy dalej w kierunki Alexanderplatz,
ale jeszcze na chwilę ciągnie nas w prawo do kościoła Św. Mikołaja i na chwilkę kierujemy się nad rzekę.


W drodze na Alexanderplatz mijamy czerwony Ratusz
i wreszcie mamy tuz przed sobą/nad sobą srebrną kulę
Cały Alexanderplac został ogrodzony barierami, bo właśnie były stawiane budki na jarmark Bożonarodzeniowy. Fontanna tez się "przebiera".
W końcu docieramy do Wyspy Muzeów (Museuminsel)

Promenadą nad Sprewą dochodzimy do Wyspy Muzeów, na której m.in stoi ewangelicka Katedra (Berliner Dom).

Katedra Berlińska z każdej strony wygląda pięknie. Od środka jej nie zwiedzaliśmy, bo wstęp do kościoła jest płatny coś ok. 8 euro.

Przez chwilę, razem z innymi turystami zalegamy na tym zielonym soczystym trawniku i wystawiamy mordki do słoneczka. Trawnik ma niesamowity kolor jak na listopad.
Czas ruszyć dalej. Tym razem zaplanowaną trasą Aleją pod Lipami, czyli Unter den Linden zmierzamy wprost do Bramy Brandenburskiej

Pod Bramą tłumy turystów oraz Berlińczyków traktujących bramę jako centralny punkt spotkań. Aż ciężko zrobić dobre zdjęcie














Po prawej ponownie widzimy Reichstag. Odpuszczamy wizytę za dnia, bo na wieczór mam zarezerwowane zwiedzanie. Tylko czy damy radę się znowu tutaj przyczłapać?



Nie daliśmy rady :( Trudno.
Zupełnie nieprzyzwyczajeni do takich spacerów, wróciliśmy do hotelu podpierając się nosami :)  Przeszliśmy ponad 14 km w ok. 6 godzin.
Podczas 2 dni łażenia "Pani Biurwa i Pan zza Kółka", ramię w ramię zrobiliśmy prawie 30 km na piechotę. BRAWO MY :)

Te najważniejsze punkty, jakie sobie wyznaczyłam za cel wyprawy, są dostępne w zasięgu dziennego spaceru. Nie ma potrzeby korzystania z komunikacji miejskiej.
Nie dotarliśmy co prawda do niemieckiego parlamentu, ale za to spędziliśmy wspaniały wieczór w greckiej restauracji Taverne Athene na


Tym razem nie udało się nam zobaczyć Pałacu Charlottenburg, nie weszliśmy do niemieckiego parlamentu, nie zobaczyliśmy East Side Gallery, ale może jeszcze tu wrócimy. Co prawda stolica Niemiec nie powaliła mnie na kolana, ale może kiedyś, gdzieś, przejazdem, coś jeszcze zobaczymy, co zostało do zobaczenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz