Rajuśku, co Ci chłopcy sobie myślą zanim skoczą? I jak stalowe trzeba mieć nerwy? 😲
W Wiśle - Czarne zajęliśmy ostatnie miejsce na małym parkingu. Zapłaciliśmy 6 zł za cały dzień i asfaltową drogą ruszyliśmy wzdłuż Białej Wisełki. Na podój Baraniej Góry wybraliśmy szlak niebieski. Po ok. 40 minutach dość monotonnej wędrówki, za kolejnym mostkiem, w końcu weszliśmy na właściwy, czytaj bardziej górski szlak.
Po chwili mijamy wodospad Kaskady Rodła. Dalej idziemy po drodze pełnej kamieni, albo wystających korzeni. Szlak przez większą część drogi wiedzie przez las, wiec widoków raczej nie ma.
Dopiero ostatnia prosta do szczytu otwiera panoramy - w oddali widoczne Skrzyczne
Szlak na Barania Górę na całej długości bardzo łagodnie trawersuje zbocze góry. Byłam więc wielce zdziwiona, kiedy stanęliśmy u stóp wieży widokowej, ulokowanej na szczycie (1220 m). Zero trudności, zero zadyszki 😀 A przecież do drugi najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, niższy od Skrzycznego zaledwie o 37 metrów.
Wieża może nie jest urokliwa, ale pozwala na zobaczenie szerokich panoram i pasm górskich Polski, Czech i Słowacji. Dodatkowo do balustrady przytwierdzone są tablice z nazwami widocznych pagórów.
Na górze jest mnóstwo ludzi, ale na szczęście wierzchołek jest rozległy i każdy znajdzie sobie miejsce w odosobnieniu. Ja też znajduję sobie miejscówkę i patrzę w jedynym słusznym kierunku 💓💓💓.
Po około godzinie ruszamy tą samą drogą w dół.
Niestety droga powrotna nieco się nam przeciągnęła i trasę 24 km z Wisły do Szczyrku, wracaliśmy prawie 3 godziny. Najpierw napotkaliśmy korki na przebudowywanym rondzie w Wiśle, a potem nie wiedzieć skąd na wjeździe do Szczyrku.
Ostatecznie ponownie zawitaliśmy do restauracji Green Pub Sjesta, aby dalej delektować się smakami Meksyku. Nie zawiedliśmy się i bardzo polecamy tamtejsze jedzonko 😋
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz