Drewniane molo, które spodziewałam się zobaczyć również jest, ale dużo krótsze, wiec nawet do niego nie podeszłam.
Pokręciliśmy się chwilę po falochronie i stwierdziliśmy, że jedziemy dalej do miejscowości Prora. Tam tuż przy pięknej plaży, położony jest nazistowski, nieukończony ośrodek, rozciągający się wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego na długości 4,5 km!!!
Ośrodek został wybudowany w latach 30 i pierwotnie miał być luksusowym kompleksem hotelowym dla 20 tys. osób.
Obecnie część zabudowań została zaadoptowana na apartamenty i schronisko młodzieżowe,
A część nadal niszczeje, czekając na inwestora.
Następnie odwiedziliśmy Binz. Główna ulica to deptak bez ruchu ulicznego, z piękną, koronkową architekturą.
Przed wejściem na molo po prawej stronie jest punkt, w którym można kupić bilety na rejsy wycieczkowe, m.in. pod białe kredowe klify, w tym najsłynniejszy Królewski Tron (Konigsstuhl). My jednak uzgodniliśmy, że do Parku Jasmund pojedziemy od strony Lohme.
Przystań, skąd odpływają statki na wspomniane rejsy, jest na końcu molo. Ledwo jeden odpływa, to przybija kolejny.
Widok troszkę przypomina nasz Sopot.
Wjeżdżając od strony Lohme, można zaparkować na dużym, płatnym (5 Euro) parkingu, tuż przy przystanku autobusowym. My zaparkowaliśmy po drugiej stronie ulicy za 3 euro
Na miejscu w kasie dowiaduję się, że możemy podjechać 3 km autobusem, który odjeżdża za minutę, a bilet w jedną stronę kosztuje 1,70 euro. Kupujemy wiec, czym prędzej i biegniemy na autobus. Jazda trwa dosłownie kilka minut i wysiadamy niedaleko platformy widokowej Konigsstuhl. Pierwsze kroki kierujemy do najbliższego punktu widokowego czyli Victoria-Sicht. Stamtąd jest super widok na platformę widokową Konigsstuhl
Tutaj chcieliśmy zejść na plażę, a by podziwiać klify z dołu, niestety przejścia nie ma, a kolejne jest oddalone o kilka kilometrów. Szlag!!!
Ehhh jestem wściekła, że mogłabym kogoś pogryźć 😢 To był jedyny klif, jaki widziałam 😢
Teraz żałuję, że nie popłynęliśmy stateczkiem z Binz. Przynajmniej byśmy widzieli te piękne, białe klify od strony morza. Wróciliśmy ścieżką przez las na parking
Dopiero po powrocie, na przystanku autobusowym znalazłam informację, że zejście na plażę przy Victoria-Sicht jest zamknięte. Wcześniej, w biegu do autobusu przegapiłam i informację i mapkę
W okolicy parkingu jest kilka budek z jedzeniem, wiec chociaż skosztowałam słynnej kanapki z Bismarckiem. Nic wyjątkowego w niej nie odnalazłam, choć czytałam same ochy i achy. Ale może mój nerw odebrał mi smak 😠
W drodze do apartamentu, zatrzymaliśmy się jeszcze na jednym z wielu parkingów, na których za opłatą można zostawić autko i wybrać się na plażę. Tak, w środku lasu stoją parkometry 😀 Czy ktoś respektuje wniesienie opłaty, tego nie wiem, bo byliśmy poza sezonem.
Plaża puściutka, z widokiem na przylądek Arkona, na który postanowiliśmy się wybrać wieczorem, w ramach pocieszenia
Może chociaż tutaj uda nam się zobaczyć kawałek skalistego wybrzeża.
YHY, aby czasem!!! Dojeżdżamy do miejscowości Putgarten, a tam szlaban i zakaz wjazdu. Jest wielki płatny parking i ani żywego ducha.
Nie wiem, jak daleko jest do widocznych na horyzoncie latarni, dlatego odpuszczamy spacer, zwłaszcza, że jest około godz. 19. Wqrwa mam coraz większego, wiec wracamy do apartamentu - muszę odreagować wszystkie niepowodzenia i napić się zimnego pifka.
Teraz wiem, że trasa liczyła 2 km i można ją przejść na piechotę lub skorzystać z kursującej co pół godziny kolejki. Tyle, że kolejki nie było widać.
Ehhh 😕 Niestety czas pożegnać moją wymarzoną Rugię, która nie przyjęła mnie zbyt przyjaźnie. Ale jest ładna, więc warto 😉
Przed wejściem na molo po prawej stronie jest punkt, w którym można kupić bilety na rejsy wycieczkowe, m.in. pod białe kredowe klify, w tym najsłynniejszy Królewski Tron (Konigsstuhl). My jednak uzgodniliśmy, że do Parku Jasmund pojedziemy od strony Lohme.
Widok troszkę przypomina nasz Sopot.
Poniższa
ciuchcia zabiera chętnych do zamku Granitz, ale my chcieliśmy więcej
czasu przeznaczyć na podziwianie białych klifów, wiec tę atrakcję sobie
odpuściliśmy.
Jeszcze tylko chwilka na grzanie w majowym słoneczku i ruszamy dalej.Wjeżdżając od strony Lohme, można zaparkować na dużym, płatnym (5 Euro) parkingu, tuż przy przystanku autobusowym. My zaparkowaliśmy po drugiej stronie ulicy za 3 euro
Na miejscu w kasie dowiaduję się, że możemy podjechać 3 km autobusem, który odjeżdża za minutę, a bilet w jedną stronę kosztuje 1,70 euro. Kupujemy wiec, czym prędzej i biegniemy na autobus. Jazda trwa dosłownie kilka minut i wysiadamy niedaleko platformy widokowej Konigsstuhl. Pierwsze kroki kierujemy do najbliższego punktu widokowego czyli Victoria-Sicht. Stamtąd jest super widok na platformę widokową Konigsstuhl
Tutaj chcieliśmy zejść na plażę, a by podziwiać klify z dołu, niestety przejścia nie ma, a kolejne jest oddalone o kilka kilometrów. Szlag!!!
Ehhh jestem wściekła, że mogłabym kogoś pogryźć 😢 To był jedyny klif, jaki widziałam 😢
Teraz żałuję, że nie popłynęliśmy stateczkiem z Binz. Przynajmniej byśmy widzieli te piękne, białe klify od strony morza. Wróciliśmy ścieżką przez las na parking
Dopiero po powrocie, na przystanku autobusowym znalazłam informację, że zejście na plażę przy Victoria-Sicht jest zamknięte. Wcześniej, w biegu do autobusu przegapiłam i informację i mapkę
W okolicy parkingu jest kilka budek z jedzeniem, wiec chociaż skosztowałam słynnej kanapki z Bismarckiem. Nic wyjątkowego w niej nie odnalazłam, choć czytałam same ochy i achy. Ale może mój nerw odebrał mi smak 😠
W drodze do apartamentu, zatrzymaliśmy się jeszcze na jednym z wielu parkingów, na których za opłatą można zostawić autko i wybrać się na plażę. Tak, w środku lasu stoją parkometry 😀 Czy ktoś respektuje wniesienie opłaty, tego nie wiem, bo byliśmy poza sezonem.
Plaża puściutka, z widokiem na przylądek Arkona, na który postanowiliśmy się wybrać wieczorem, w ramach pocieszenia
Może chociaż tutaj uda nam się zobaczyć kawałek skalistego wybrzeża.
YHY, aby czasem!!! Dojeżdżamy do miejscowości Putgarten, a tam szlaban i zakaz wjazdu. Jest wielki płatny parking i ani żywego ducha.
Nie wiem, jak daleko jest do widocznych na horyzoncie latarni, dlatego odpuszczamy spacer, zwłaszcza, że jest około godz. 19. Wqrwa mam coraz większego, wiec wracamy do apartamentu - muszę odreagować wszystkie niepowodzenia i napić się zimnego pifka.
Teraz wiem, że trasa liczyła 2 km i można ją przejść na piechotę lub skorzystać z kursującej co pół godziny kolejki. Tyle, że kolejki nie było widać.
Ehhh 😕 Niestety czas pożegnać moją wymarzoną Rugię, która nie przyjęła mnie zbyt przyjaźnie. Ale jest ładna, więc warto 😉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz