niedziela, 20 lipca 2014

Hiszpania 2014 cz. 5 - Port Aventura

Tym razem daleka podróż (240 km), ale chyba najbardziej wyczekiwana, bo to nasza ulubiona forma rozrywki! :)
Port Aventura na wybrzeżu Costa Dorada, niedaleko Tarragony/Salou.
Na olbrzymi parking przed parkiem dojechaliśmy koło 8:50 i do kas stały juz niezłe kolejki. Bilety nie należą do najtańszych (45 euro za osobę od 11 lat), ale podobno w hiszpańskich sklepach można znaleźć różne kody rabatowe. My skorzystaliśmy ze zniżki na kartę ADAC.  Kupujemy bilety i pędzimy do środka, a tam, ku naszemu zdziwieniu wszystkie atrakcje czynne od godz. 10:00 :(
Oczywiście pierwsze kroki kierujemy na kolejkę "Shambhala". Rollercoaster, o wysokości 80 m jest uważany za najwyższy w Europie, ma 15,km długości i osiąga prędkość ok 134 km /h.

Shambhalala jest najwyższa, za to Dragon Khan jest dużo bardziej pokręcony. Zarówno w roku 1997, kiedy byłam tam po raz pierwszy i po raz pierwszy miałam okazję jechać kolejką górską, tak i teraz wyszłam z wagonika na miękkich nogach :) Przy prędkości 110 km/h, przez 69 sekund kolejka przemierza 8 pętli.


Cudowna plątanina
i lądowanie w wodzie


Port de la Drassana
 

















Park podzielony jest na 5 krain tematycznych. Prawie wszystkie atrakcje w parku są czynne do 22:00. Po 22, kiedy opuszczaliśmy park, pełno było rodzin z dziećmi, nawet takimi maluśkimi.
U nas nie do pomyślenia :)
Zdjęć z parku mało, bo nie było czasu na ich robienie :)  W sumie od 10:00 do 22:00 usiedliśmy tylko 2 razy: na jakąś przegryzkę.
Ostatnie pożegnalne zdjęcie i w drogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz