Choć pojedziemy nad morze mówił. Znam cichą wioskę na końcu świata... Tak mówił... A ja głupia uwierzyłam 😁
Ze Szklarskiej Poręby do Sarbinowa czekała nas podróż nieco ponad 550 km. I droga jest naprawdę świetna, dwupasmowa i wszystko szło świetnie do wypadku pod Szczecinem, gdzie utknęliśmy na dobre 3h 😕 Ale przynajmniej pierwszy raz zobaczyłam piękny "korytarz życia" 😍
Gdzie mieszkaliśmy?
Zdecydowaliśmy się na domek w ośrodku Ross Domki w Sarbinowie. Mimo że doba rozpoczynała się o godz. 15, nasz domek o tej godzinie nie był gotowy. Mimo natychmiastowej potrzeby skorzystania z toalety, nie było takiej opcji. W recepcji nie ma możliwości, domek właśnie sprzątany - więc kobieto cierp! Słaby początek pobytu.
Ośrodek mieścił 8 jednakowych domków. Przy każdym domku był mini ogródek z ławkami i grillem. Niestety na przeciwko zameldowała się rodzina z 3 dzieci, z których jedno wyło od rana do nocy. Dosłownie, jak otwierało oczy zaczynało wyć i kończyło wycie, dopiero jak usnęło. Po kilku dniach miała ochotę gryźć i kopać wszystko co stanęło mi na drodze 👿
Co zobaczyliśmy w okolicy?
- Sarbinowo - pogoda ustabilizowała się na deszczową 😕 Piękna, długa promenada zachęcałaby do spacerów, ale panował na niej mega tłok i ścisk. To samo na głównej ulicy w miasteczku. A miała być taka dziura 😛
- Ale nie odpuszczałam spacerów, zwłaszcza na zachody słońca 😀 i często to był strzał w 10!
- Chłopy
- Latarnia Morska w Gąskach - dojazd pod latarnię turystycznym tramwajem, a wróciliśmy plażą z widokiem na cudowny zachód o złotej godzinie. O i Gąski to była sympatyczna i pusta miejscowość na odpoczynek 😏