niedziela, 28 sierpnia 2016

Włochy 2016 dzień 16 - Przełęcz Brenner, Bamberg i powrót do PL

Niestety zawsze nadchodzi dzień powrotu i tym razem również ten dzień nastał. Po zdaniu kluczy ruszamy - przed nami niewiele ponad 800 km.














Przewidziałam, że drogi będą zakorkowane, dlatego mamy zarezerwowany nocleg w Niemczech.
Tym razem granice przekraczamy na przełęczy Brenner. Jest to jedna z najważniejszych alpejskich przełęczy na granicy Austrii i Włoch. A skoro najważniejsza to i najbardziej zakorkowana. Tym razem poszło w "nawet szybko", gdyż 370 km jechaliśmy niewiele ponad 5 godzin autostradą!


I to jest całkiem niezły wynik, bo przed granicą na przełęczy Brennero są bramki, na których trzeba zapłacić za autostradę i 3 lata temu stałam tam w korku 2 km przed bramkami - ponad 3 godziny! Teraz poszło gładko, ale w stronę Italii korek był na ponad 11 km!

Do Ebelsbach dojechaliśmy kilka minut po 22:00. Właściciel był poinformowany telefonicznie, że się spóźnimy i nie dość że czekał na nas na miejscu, to jeszcze przedłużył pracę ogródka piwnego, abyśmy mogli skorzystać z jego oferty po ponad 12 godzinnej podróży. Uroczy człowiek :)

Po tygodniu pobytu we włoskim apartamencie weszliśmy do pokoju w Gasthaus Klosterhof jak do najbardziej luksusowego apartamentu 😊 czyściutko, że niemalże sterylnie, pachnąco, TV, WiFi rewelka 😀
Śniadanko wliczone w cenę noclegu - pierwsza klasa! Po szczegóły oferty zapraszam na stronkę www
Samo miasteczko Ebelsbach, może średnie, a może trzeba wiedzieć co zwiedzić.















Celem naszego noclegu w tym akurat miejscu było pobliskie miasteczko Bamberg, które bardzo chciałam zobaczyć. Wiem, że miasto zasłynęło z okrutnych pogromów czarownic :) ale mnie tu zwabił lokalny browar (a jakże :)) i umiejscowienie starego ratusza, który dla mnie jest wizytówką miasta.




Niestety na zwiedzanie miasta mieliśmy niewiele czasu z uwagi na czekającą nas drogę ponad 900 km i cholerny samochód, który nie wiadomo dokąd dojedzie i czy dojedzie, albo w jakim czasie będziemy pokonywać ten dystans. A szkoda – myślę że cały dzień no albo ¾ dnia byłoby optymalnym czasem, aby zajrzeć w każdy zakamarek. My dosłownie przebiegliśmy nad rzeką w stronę starówki


Poszwendaliśmy się na starówce, gdzie aktualnie trwały przygotowania do festynu, o którym mówili nawet w radiu. 




Niby festyn miał się zacząć o godz. 17, ale już teraz grała orkiestra i działały ogródki piwne.















Niestety nie było mi dane degustować tutejszego browarku
W pewnym momencie trafiliśmy na dość duże zgromadzenie ludzi. Okazało się, że wdreptaliśmy w sam środek rozdawania komunii podczas miejskiej mszy.

Niestety nie zdołaliśmy zobaczyć z bliska opactwa Świętego Michała, zamku, ani kościoła świętego Jakuba

















i nie popróbowałam miejscowego "dymnego piwa", dlatego jak się znam, jakaś najbliższa podróż zahaczy ponownie o tę miejscowość :)














PS. W życiu się tak nie cieszyłam, że przekraczam polską granicę. Powaga! Autko z usterką przejechało ponad 2,5 tys km!. I dowiozło nas do domu mimo 3,5 litrowego ubytku płynu chłodniczego (niezbędne 5,5 litra).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz